wtorek, 19 kwietnia 2011

Johnny The Legend

Z kolejnej porcji ogłoszonych wczoraj kolejnych wykonawców na szczególną uwagę zasługuje zespół Johna Lydona -> Public Image Ltd. Jakkolwiek nazwisko Lydon niekoniecznie musi być znane szerokiej publiczności - tak Johnny Rotten już być powinno. Dodając, że jest to jedna i ta sama osoba, powoduje, że niespecjalnie umiejący spiewać, z charakterystyczną manierą wokalną ("historyyjaaaa") były wokalista Sex Pistols pretenduje do miana największej legendy tegorocznego off festiwalu. Pozostaje nam tylko trzymać kciuki, żeby wypadł lepiej niż jego zeszłoroczny odpowiednik Marky Smith z The Fall. Z dorobku artystycznego Public Image Ltd zdecydowanym opus magnum jest ich druga płyta Metal Box. Moim faworytem jest także ich debiut: First Issue jako bezpośredni spadkobierca Never Mind the Bollocks.


Oprócz anglików warto również zwrócić uwagę na zespół Jose Gonzaleza - Junip: takie przyjemne gitarowe plumkanie dobre przy piciu piwa przez słomkę i skubaniu festiwalowej trawki...
Reporterskim obowiązkiem trzeba również odnotować dwa kolejne polskie zespoły, które zdecydowanie zapisały się już w historii muzyki i nie tylko polskiej: The Car is on Fire i Kapela ze Wsi Warszawa.


No i na koniec: Lubimy to?

Czy wolimy to?

wtorek, 12 kwietnia 2011

Gdzie rosną poziomki? Na TVP Kultura!

W czasie dużego kryzysu mediów niekomercyjnych i nadmiaru programów typu grupa ludzi + stół, stacja TVP Kultura funduje nam nie lada gratkę, mianowicie miesiąc z filmami Ingmara Bergmana. Cyfrowo odnowionymi! I co najważniejsze: o ludzkich porach! Z Bergmanem to tak jest, że każdy niby zna, a już na pewno nie jest tak, że się go nie zna... Że niby "świt jak u Bergmana" śpiewa Kasia N. i wszyscy czujemy w czym rzecz, ale po prawdzie - piszę o sobie - Bergman poznany nie jest. Wspominając moje dotychczasowe potyczki z jego filmami to uświadamiam sobie, że coś tam widziałem od połowy, coś tam do połowy, na czymś tam przysnąłem, coś tam mnie nie zachwyciło. Jedyne co doskonale pamiętam to przedpołudniowa niedzielna projekcja filmu "Tam gdzie rosną poziomki" w kinie Malta jeszcze chyba w latach 90tych...


Tym większą radością napełniła mnie informacja o cyklu w paśmie telewizji kulturalnej. Zaczęło się niestety jak zwykle "Letni sen" - usnąłem, "Uśmiech nocy" - niezachwycił, rozproszyłem się i przełączyłem...Aż wreszcie "Siódma pieczęć" - załapałem! Wczorajsze "Źródło" - załapałem i trzyma! A będzie coraz lepiej! Czekają na nas "Goście wieczerzy pańskiej", "Milczenie", "Szepty i krzyki", "Sceny z życia małżeńskiego". Póki co niestety to tylko znane tytuły... Tak więc jeżeli ktoś jeszcze nie zaczął to dziś jest dobry moment: początek trylogii "Jak w zwierciadle". Dzięki  temu unikniemy potem kupowania FilmBoxów za 200zł czego i Państwu życzę!


(*)na zdjęciu średniowieczny rycerz Antonius - bohater filmu "Siódma pieczęć" - rozgrywa partię szachów ze śmiercią, której stawką jest jego życie (w późniejszej fazie filmu traci hetmana, ale dalszych szczegółów zdradzał nie będę)

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Stefan w Katowicach!

Kolejna garść festiwalowych informacji za nami. Dziś chciałbym głównie skupić się na kolejnym wykonawcy z cyklu: "Legendarny zespół gra legendarną płytę". W zeszłym roku mieliśmy Aptekę i Voo Voo, a dziś przyszedł czas na zespół Bielizna i ich najlepszą i najbardziej zasłużoną płytę: Taniec lekkich goryli. Do zespołu i płyty mam stosunek zdecydowanie emocjonalno - sentymentalny. Jako fizyczne ucieleśnienie tego nagrania od zawsze pamiętam kasetę kolegi Karola L. - zawsze zakurzoną, od zawsze poplamioną i  bez okładki, jeżdżącą po wszystkich kolejnych stancjach. Na jakiś długi czas przejąłem ją nawet na użytkowanie, ale potem ją oddałem i pewnie do dziś gdzieś tam leży i znowu nikt o nią nie dba:) W każdym razie jeśli ktoś nie zna, albo zna trochę - posłuchać trzeba bo warto. 


Z innych zespołów dziś ogłoszonych na pewno trzeba zwrócić uwagę na kolejny z cyklu: "znaczących zespołów w świecie alternatywnej muzyki": zespół Low. Do przesłuchania uznawana za ich najlepszą, płyta o przyjemnie brzmiącej nazwie: Things We Lost in the Fire


Póki co słuchamy płyt i czekamy na lato kiedy pod sceną wspólnie odśpiewamy i odtańczymy "Kołysankę dla narzeczonej tapicera" czy też "Krótką Przygodę Z Człowiekiem, Który Obiecywał Wykładzinę Podłogową"