piątek, 23 marca 2012

Wiosenny wkręt

Ostatnim razem zapowiadałem mocniesze rytmy, jednak nie mogłem przewidzieć, że w międzyczasie zawita do nas wiosna i trzeba będzie się jakoś muzycznie odnieść do tej sytuacji. Wiosną wszystko lepiej się udaje, tramwaje przyjeżdżają na czas, a jeśli nawet nie, to spacer też nie stanowi problemu. Wiadomo, chciałoby się jeszcze kilku innych rzeczy: czystszego samochodu, nowszych głośników, większej życzliwości ludzkiej, mniej czerwonych nagłówków na gazeta.pl... Ale może nie wszystko na raz...
Tak się dobrze składa, że w poprzednim wejściu pominąłem jednego wykonawcę, który idealnie wpasowuję się w obecną aurę. Ten zespół to House of Love! Proponuję zapoznać się z debiutanckim albumem z 1988 roku zatytuowanym: House of Love. Z tym zespołem jest jeden problem dziennikarski - ponieważ wszystkie istotne wydawnictwa tej grupy nazywają się po prostu: House of Love - House of Love:)
Dla lepszego rozeznania proponuję najpierw przypomnieć sobie największy hit grupy "Shine on" z drugiej płyty zespołu zatytułowanej  House of Love oczywiście:


A teraz przenosimy się już do roku 1988go. Legień i Wroński zdobywają złote medale w Seulu. Holandia ze swoim dream teamem zdobywa Mistrzostwo Europy. Do kin wchodzi Szklana Pułapka i Kingsajz, wielkimi krokami zbliża się wind of change...


House of Love - 1988 - House of Love


PS. Prezentowane zdjęcie pochodzi z jeszcze innej płyty zespołu, lecz wydaje się być najbardziej wiosenne! 

wtorek, 13 marca 2012

...chomika, kota, rybki oraz psa

W dzisiejszym odcinku naszego cyklu zaprezentuję czy też raczej zarekomenduję państwu kilka pozycji z pogranicza muzyki gitarowej i elektronicznej. Po wczorajszych zapowiedziach w audycji GH+ zaczniemy od przedstawienia kuratora sceny eksperymentalnej jednego z
festiwalowych dni - Christiana Fennesza lub po prostu Fennesza. Pomysł wydaje się trafiony, zaproszeni goście - muzycy i showmani - również.
Oto najsłynniejsza płyta Fennesza z 2001 roku - nie z żadnego pogranicza jak napisałem we wstępnie - po prostu elektronika w postaci czystej lub jeszcze lepiej  - jak określił to wczoraj GrzegorzH - "elektroniczny minimalizm"

Fennesz - 2001 - Endless Summer

W podobnych rewirach obraca się polska zeszłoroczna propozycja warszawskiej grupy Kirk czyli demoniczna dziewczynka w stroju komunijnym na okładce, zresztą klimat najlepiej opisują sami: "Mówiono o wszystkim - o Bogu, o śmierci, o zbyt ciepłej wódce. Ważniejsze od słów było ich brzmienie. Czyste, nieskażone oczywistością. Pełna improwizacja"

Kirk - 2011 - Msza Święta w Brąswałdzie

Dodatkowo, fakultatywnie, dla uczniów zainteresowanych oceną celującą na semestr polecam jeszcze kilka ciekawych zeszłorocznych pozycji (wszystkie płyty wysoko notowane w podsumowaniach rocznych):

Ty Segall - 2011 - Goodbye bread - czyli sympatyczny pies z okładki
Kurt Vile - 2011 - Smoke Ring for my Halo - czyli płyta syna fanów pewnego niemieckiego kompozytora
Battles - 2011 - Gloss drop - tutaj nie udało mi się wymyślić żadnej ciekawej puenty

Jeszcze kilka płyt i będziemy zupełnie na bieżąco, wtedy możemy skupić się bardziej na śmiesznych anegdotach i historiach z morałem. Skądinąd wiem, że wśród czytelników rasowych gawędziarzy nie brakuje - scena jest duża, pomieścimy się wszyscy:)

W kolejnych wejściach będzie coś dla fanów ostrzejszego grania i muzyki polskiej, trudno jednak powiedzieć kiedy dokładnie...

środa, 7 marca 2012

Narodzeni na nowo!

W pierwszych słowach inaugurujących nowy sezon muzyczno-rozrywkowy chciałbym ponownie powitać wszystkich przyjaciół, kolegów, rodzinę i życzyć wielu nie tylko sportowych wrażeń w niedawno rozpoczętym nowym roku! Po prawdzie rok rozpoczął się już dwa miesiące z obkładem temu, ale wiadomo, że miesiące zimowe są raczej miesiącami martwymi, w których pije się dużo różnych alkoholi, a pomieszczenia są ciemne i ogrzewane... Dopiero obecny miesiąc staje się właściwym miesiącem rozbiegowym, po którym niebawem nastąpi maj, zaczną się spacery i rowery, a rzeczywistość będziemy odbierać (jeszcze) bardziej kolorowo!
Przydługi wstęp nieco oddalił nas od sedna sprawy czyli od bożego muzycznego narodzenia i zmartwychwstania w jednym, które w tym roku odbędzie się w dniach 2-5 sierpnia w katowickiej dolinie trzech stawów!

Tak jak w roku ubiegłym będę się starał zwracać uwagę na ciekawe zjawiska jakie spodziewane są na tegorocznym offie, tradycyjnie zachęcam do aktywnych poszukiwań własnych, do komentarzy, ogólnie do czerpania radości z muzyki!


Początek wydaje się być oczywisty - dwa najbardziej uznane albumy z repertuaru zespołu The Stooges. Fanów Iggiego Popa może nieco zdzwiwić brak hitów znanych z jego solowej kariery, ale zapewniam, że poniższe nagrania kopią nie mniej!

The stooges - 1970 - Fun House
The stooges - 1973 - Raw Power

Jako dopełnienie cyklu "alternatywa lat 70tych" proponuję, płytę z 1977 roku, która przy pierwszych przesłuchaniach wydaje się całkowicie nie do odbioru, po kilkunastu zaczyna intrygować, a na koncercie wypada zjawiskowo. (markie smith i the fall to była tylko przygrywka:)) Co prawda nazwa zespołu może nieco zniechęcać, ale proszę popróbować!

Suicide - 1977 - Suicide



Stay tuned!