poniedziałek, 21 lutego 2011

Mogwai, Deerhoof, inni

Zawsze z dużą dozą ekscytacji i niecierpliwości oczekuje na wizyty w trójkowym studiu gości, którzy ogłaszają coraz to nowych wykonawców naszych rodzimych festiwali muzycznych. Ku mojej coraz większej irytacji trójka już od dłuższego czasu postanowiła nachalnie i wybiórczo promować największy, najlepiej sprzedający się, najbardziej fejsbukowy "lubię to": czyli festiwal Opener w Gdyni!!! A wraz z nim guru fejsbukowego pokolenia, mistrza autokreacji, pełnego buty, przed państwem jeden jedyny Mikołaj Ziółkowski!!!
No i gdy emocje są już podgrzane, ego dyrektora artystycznego na odpowiednio wysokim poziomie, scenariusz zazwyczaj jest podobny. Rozbuchane nadzieje, jeszcze minuta, jeszcze dwie i nagle dowiadujemy się, że najlepszym zespołem świata jest Coldplay i podziękujmy Mikołajowi bo będzie to główna gwiazda tegorocznej edycji festiwalu! Dodatkowo, każdy artysta, który wystąpi w Gdyni przedstawiany jest jako artysta wybitny i niepowtarzalny. Często słuchacz (taki jak ja) ma wrażenie, że za chwilę dowie się, że właściwie to wszyscy Beatlesi żyją i zamierzają się reaktywować na jeden jedyny koncert! Tak! W Gdyni!!


No ale dość, bo zupełnie nie o tym miało być....


Miał to być tylko krótki wstęp (emocje niestety wzięły górę) do zupełnie innej osoby i zupełnie innych informacji. 
Na przeciwległym froncie, skromnie, bez pompy, przy pomocy średniej jakości połączenia telefonicznego dzwoni do nas niezapowiedziany Artur Rojek i przez dwie minuty po prostu mówi, a temperatura rośnie sama: "proszę państwa, kolejni wykonawcy Off Festiwalu 2011 to":
Mogwai
Deerhoof
Oneohtrix Point Never
Factory floor
Lech janerka
LStadt


Właściwie to mógłbym się ograniczyć tylko do pierwszych dwóch artystów i tak właśnie zrobię, ponieważ następnych dwóch nie znam, Janerki przedstawiać nie muszę, a LStadt pozostawiam do oceny własnej.
Tak więc zespół Mogwai - kwintesencja całego nurtu Off. Ich pierwsza płyta Young Team - absolutny klasyk gatunku 10/10, moja pierwsza off dziesiątka od zawsze. Muzyka nie łatwa przy pierwszym odbiorze, ale absolutnie hipnotyzująca, bez dwóch zdań pozycja obowiązkowa. W oryginale, zamówiona na allegro, na półce. 
Ogólnie dla miłośników tego typu muzyki większość pozycji z ich dyskografii zasługuje na uwagę. Z ciekawostek są autorami soundtracka do filmu dokumentalnego o Zinedine Zidane'ie: Zidane: A 21st Century Portrait. Ja aktualnie zmagam się z ich ostatnią - wydaną dosłownie przez kilkoma dniami płytą: Hardcore Will Never Die, But You Will.


Deerhoof - trochę już mnie zmęczyło to emocjonalne pisanie - zespół absolutnie nieprzypadkowy i zdecydowanie oczekiwany na offie - warto poznać: The Runners Four, Reveille no i chyba ostatni też - Deerhoof vs. Evil (także sprzed kilku dni)


Życzę wielu muzycznych wrażeń i zapraszam do dyskusji oczywiście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz